Naga

„Najśmieszniejsze, że te laski, które chcą mieć życie seksualne, jak z 50 twarzy Greya, zazwyczaj nie wytrzymują nawet palca w dupie.”
Cóż… w mojej dupie zmieści się i znacznie więcej, choćby cały świat. Mniej miejsca jest w moim sercu, które nie potrafi przestać kochać nawet tych, którzy na to nie zasługują.

Był wieczór, a my mieliśmy właśnie wyjść na spacer, gdy za oknem rozległy się jakieś głosy. Zaciekawiona wyjrzałam przez okno i zobaczyłam, że w naszym mieście organizowany jest jakiś ciekawy event. Ludzie bawili się, wstrzymując ruch uliczny, a ktoś przez megafon zachęcał ich, by to podnosili ręce, to zaczęli śpiewać. Serce zabiło mi mocniej. Wiedziałam kto bierze udział w organizowaniu takich eventów. Czy to był JEGO głos? Ze smutkiem zrozumiałam, że chyba zapomniałam jak on brzmi. Minął już prawie rok.

– I co kochanie? Co tam jest?
– Nie, nic… ale wiesz co może być problem z przejściem. Poczekajmy z wyjściem.

Mój chłopak pokiwał głową, ale wiedziałam, że się domyślał o co tak naprawdę chodzi. Był to nasz temat tabu. Udałam oczywiście, że wszystko jest mi obojętne, aby go nie ranić, ale sama nie wiedziałam, czy chcę GO jeszcze spotkać. Niezamknięte sprawy ciągną się za nami latami i zatruwają nam życie. Wyjaśniona sprawa z NIM z kolei mogła jednak odtworzyć mój dylemat i ból.

Maciek przytulił mnie mocno i zaczął delikatnie całować po szyi. Wiedział, jak to uwielbiam i chyba chciał skutecznie zmącić moje myśli. Poddałam się jego pieszczotom, gładząc go po plecach i drapiąc po szyi. Oboje wiedzieliśmy co lubi drugie, choć byliśmy ze sobą w miarę krótko. Nie zdziwiłam się, kiedy pieszczoty stały się bardziej intensywne, a ubrania zaczęły z nas znikać, wtedy właśnie postanowił mnie zaskoczyć.

– Nie… nie, boję się… – wyszeptałam na widok lodowego fallusa. Zamroził wodę w jakimś podłużnym pojemniku, po czym wyłuskał z niego długi, lodowy walec, to nim chciał mnie potraktować. Próbowałam się zmusić, ale lęk oraz szybko rozprzestrzeniające się zimno mnie odrzuciło i zaczęłam się wyrywać. – Takie rzeczy człowiek wytrzymuje, jak nie ma wyboru – rzuciłam żartem, który niestety Maciek podchwycił zbyt dosłownie. Zniknął na chwilę w przedpokoju i wrócił ze sznurem w rękach. Zaskoczona cofnęłam się niepewnie.

– Zwiążę cię, ale prowizorycznie. – spojrzał mi głęboko w oczy – Będziesz prawdopodobnie umiała się rozwiązać bardzo szybko, ale proszę abyś mi zaufała i tego nie robiła. To ma ci tylko pomóc… abyś nie broniła się przed rozkoszą.

Pokiwałam głową, wciąż niepewnie, ale ufałam mu. Związał mnie na boku, z kolanami przyciągniętymi do brzucha, a oczy przysłonił miękkim paskiem od szlafroka. Kiedy krzątał się po domu dochodziły mnie niepokojące dźwięki, ale cierpliwie czekałam i nie ruszałam swoich więzów. Kiedy wrócił poczułam jego ciepły dotyk, który masował moje intymne części ciała, przygotowując je na penetrację. Nie mogłam już uciec przed lodem, ale zauważyłam, że łatwiej mi go znieść. Szczególnie gdy Maciek zdecydował się lód włożyć z tyłu, a z przodu nagle poczułam napływ gorąca. Był to plastikowy pojemnik, w którym przygotował dla mnie lodowego fallusa, ale… tym razem wypełniony był wrzątkiem. Nie parzyło, było jednak bardzo ciepłe. Dwa odczucia: z przodu i tyłu, gorąco i przenikliwe zimno, mieszały się we mnie, a ruchy jakie dodatkowo wykonywał mój partner tymi przedmiotami sprawiały niesamowitą rozkosz.

– Ty krzyczysz? Kochanie wszystko w porządku? – fakt, nigdy nie byłam głośna w trakcie seksu, mogło go to zmartwić.
– To z rozkoszy… – wykrztusiłam jęcząc. Była to wystarczająca zachęta do kontynuacji.

bdsm-submissive

Kiedy lód stopniał mój partner zajął jego miejsce. Nawet go jednak nie poczułam w pierwszej chwili, byłam już tak mocno rozluźniona. Rozluźniona i złakniona kolejnych orgazmów, które przychodziły jeden za drugim. Szczególnie, kiedy do seksu analnego doszły pieszczoty łechtaczki. I kto powiedział, że w związku nie można zaszaleć? Wystarczy, że oboje partnerów jest na siebie otwartych i nie ocenia swoich fantazji i pomysłów.

Gdy było już po wszystkim faktycznie sama się rozwiązałam w ekspresowym tempie. Zdejmując opaskę z oczu zauważyłam, że minęło już 1,5 godziny… W ogóle nie czułam upływu czasu. Dumna, że pokonałam swój lęk, że WARTO było pokonać swój lęk, zaczęłam szykować się do wyjścia. Ulice opustoszały i tylko na moment wróciło ukłucie żalu za tym, czego już nie ma, wspomnienie tego głosu, zniekształconego przez megafon… szybko jednak minęło. Byłam przecież teraz z kimś tak oddanym i bezgranicznie kochającym. Jak mogłabym myśleć w ogóle o innym mężczyźnie?

Maciek kupił po drodze nam piwka i ruszyliśmy nielegalnie do parku. Siedząc wtulona w jego ramiona na ławce, popijając piwo i próbując dostrzec gwiazdy na pochmurnym niebie, musiałam przyznać, że jestem szczęśliwa jak nigdy dotąd. Takie chwile, jak tamta nadają naszemu życiu sens. Sens, który wielokrotnie sami próbujemy sobie odebrać przez małostkowość, ograniczenia, lęki, wstyd, skrępowanie. Nie bójmy się tego, co myślą o nas inni. Cieszmy się tym, co sprawia nam radość i róbmy to, co zawsze chcieliśmy zrobić. Kto wie ile mamy czasu?

1 thoughts on “Naga

  1. Wiesz, wydaje mi się, że to, co się dzieje między dwojgiem ludzi, ma tylko takie granice, jakie oni ustalą… Tak, jak piszesz, nie ma sensu oglądać się na innych, bo innych nie powinno obchodzić ani tym bardziej oburzać to co robisz we własnych czterech ścianach 🙂
    Udanych eksperymentów zatem 🙂

    3maj się 🙂

Dodaj odpowiedź do Margerytka Anuluj pisanie odpowiedzi